Pomimo nowoczesnej sylwetki i ambitnego charakteru, dziś pozostało tylko wspomnienie, ZAZ Tavria – wspaniały przeciętniak.
Gdyby pojawił się w dowolnym kraju cywilizowanego Zachodu. Gdyby nazywał się Opel, Volkswagen, czy Renault. Gdyby miał szansę dać się poznać kierowcom w Europie i na świecie, ZAZ Tavria z pewnością osiągnąłby sukces. Był zwinny, zrywny, szybki, lekki, zwiewny, dynamiczny, wygodny i – jak na swoje czasy – nawet niebrzydki. Ale nie nazywał się Opel ani Toyota i nie urodził się w kapitalistycznej rzeczywistości. Stał się więc jedynie przelotnym wspomnieniem kolejnego ambitnego planu ZSRR na spełnienie marzeń zwykłej socjalistycznej rodziny. Szkoda.
ZAZ Tavria – marzenie o nowoczesności
W latach siedemdziesiątych XX wieku Partia postanowiła wyjść do ludzi z nowoczesnym, kompaktowym pojazdem, który mógłby konkurować z wchodzącymi właśnie na rynek podobnej wielkości modelami na Zachodzie. Poczyniono drobne przymiarki w zakładach ZAZ, ale kiedy na początku lat 80-tych XX wieku pojawiła się Łada Samara, która potencjalnie mogła zabrać część rynku takim rywalom jak Ford Fiesta, zatrzymano proces powstawania Tavrii. Nie zapomniano jednak o niej całkowicie i kilka lat później fabrykę opuściły pierwsze egzemplarze.
Samochód spotkał się z raczej przeciętnym zainteresowaniem – głownie dlatego, że również dość przeciętnie interesowała się nim Partia. Władza nieco po macoszemu obeszła się ze wschodzącą gwiazdą nowoczesnej motoryzacji ukraińskiej. Nie pomogły liczne udoskonalenia i zmiany – kosmetyczne oraz te technologiczne. A walczono dzielnie – pod koniec lat dziewięćdziesiątych wymieniono w Tavrii ponad 200 różnego rodzaju elementów – znacznie podnosząc jakość wykonania oraz atrakcyjność tego modelu. Była to na tamten moment naprawdę nowoczesna sylwetka, kryjąca całkiem przyzwoite osiągi. 58 koni mechanicznych w silniku 1,2 litra wyposażonym we wtrysk naprawdę robiło świetną robotę w aucie które ważyło nieco ponad 700 kg. Ciekawy układ skrzyni biegów – gdzie „jedynkę” umieszczono w miejscu tradycyjnej „dwójki”, dodawał uroku temu „bąkowi”.
Nowe Millenium otworzyło całkiem nową kartę w życiorysie ZAZ Tavria. Auto zaczęło być dostrzegane i doceniane przez użytkowników. Produkcja prowadzona w Polsce okazała się szczęśliwa dla ukraińskiej myśli motoryzacyjnej i klasyk zyskiwał na popularności z roku na rok. Rozwinął się do tego stopnia, że planowane zakończenie produkcji, które miało nastąpić w styczniu 2007 roku przesunięto o pół roku i pozwolono na wypuszczenie z taśmy dodatkowych dwóch tysięcy egzemplarzy.
ZAZ Tavria – Innowacyjność w postkomunistycznym świecie?
Ambicja do stworzenia czegoś wyjątkowego popchnęła projektantów w kierunku zupełnie wirtualnego wówczas pomysłu, jakim było stworzenie auta elektrycznego. ZAZ Tavria, ze swoimi gabarytami i pojemną komorą silnika idealnie się do tego nadawała. Elektryczny silnik Tavria otrzymała w 1994 roku. Maksymalna moc silnika wynosiła 25kW, a trzybiegowa skrzynia przekazywała napęd na przednią oś. Osiem godzin ładowania pozwalało na przejechanie 140 km z maksymalną prędkością 90 km/h.
Dziwna ta historia. Auto ciekawe, nieszablonowe, pojawiające się w wersji niespotykanej na owe czasy w bloku państw postkomunistycznych – a jednak przeciętne, nieco zapomniane i schowane w kąt klasyki światowej motoryzacji. Dziś ZAZ Tavria goniłaby naszego Cinquecento i też zostałaby w tyle. Widać, taki jej los.
Przeczytaj również o cinquecento